sobota, 11 kwietnia 2009

sobota, 28 marca 2009

Jeśliby Bóg zapomniał przez chwilę, że jestem marionetką i podarował mi odrobinę życia, wykorzystałbym ten czas najlepiej, jak potrafię.
Prawdopodobnie nie powiedziałbym wszystkiego, o czym myślę, ale na pewno przemyślałbym wszystko, co powiedziałem.
Oceniałbym rzeczy nie ze względu na ich wartość, ale na ich znaczenie. Spałbym mało, śniłbym więcej, wiem, że w każdej minucie z zamkniętymi oczami tracimy 60 sekund światła. Szedłbym, kiedy inni się zatrzymują, budziłbym się, kiedy inni śpią.
Gdyby Bóg podarował mi odrobinę życia, ubrałbym się prosto, rzuciłbym się ku słońcu, odkrywając nie tylko me ciało, ale moją duszę.
Przekonywałbym ludzi, jak bardzo są w błędzie, myśląc, że nie warto się zakochać na starość. Nie wiedzą bowiem, że starzeją się właśnie dlatego, iż unikają miłości!
Dziecku przyprawiłbym skrzydła, ale zabrałbym mu je, gdy tylko nauczy się latać samodzielnie.
Osobom w podeszłym wieku powiedziałbym, że śmierć nie przychodzi wraz ze starością, lecz z zapomnieniem (opuszczeniem).
Tylu rzeczy nauczyłem się od was, ludzi… Nauczyłem się, że wszyscy chcą żyć na wierzchołku góry; zapominając, że prawdziwe szczęście kryje się w samym sposobie wspinania się na górę.
Nauczyłem się, że kiedy nowo narodzone dziecko chwyta swoją maleńką dłonią po raz pierwszy palec swego ojca, trzyma się go już zawsze.
Nauczyłem się, że człowiek ma prawo patrzeć na drugiego z góry tylko wówczas, kiedy chce mu pomóc, aby się podniósł.
Jest tyle rzeczy, których mogłem się od was nauczyć, ale w rzeczywistości na niewiele się one przydadzą, gdyż, kiedy mnie włożą do trumny nie będę już żył.
Mów zawsze, co czujesz, i czyń, co myślisz.
Gdybym wiedział, że dzisiaj po raz ostatni zobaczę cię śpiącego, objąłbym cię mocno i modliłbym się do Pana, by pozwolił mi być Twoim aniołem stróżem.
Gdybym wiedział, że są to ostatnie minuty, kiedy cię widzę, powiedziałbym „kocham cię”, a nie zakładałbym głupio, że przecież o tym wiesz.
Zawsze jest jakieś jutro i życie daje nam możliwość zrobienia dobrego uczynku, ale jeśli się mylę, i dzisiaj jest wszystkim, co mi pozostaje, chciałbym ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham i że nigdy cię nie zapomnę.
Jutro nie jest zagwarantowane nikomu, ani młodemu, ani staremu. Być może, że dzisiaj patrzysz po raz ostatni na tych, których kochasz. Dlatego nie zwlekaj, uczyń to dzisiaj, bo jeśli się okaże, że nie doczekasz jutra, będziesz żałował dnia, w którym zabrakło ci czasu na jeden uśmiech, na jeden pocałunek, że byłeś zbyt zajęty, by przekazać im ostatnie życzenie.
Bądź zawsze blisko tych, których kochasz, mów im głośno, jak bardzo ich potrzebujesz, jak ich kochasz i bądź dla nich dobry, miej czas, aby im powiedzieć „jak mi przykro”, „przepraszam”, „proszę”, „dziękuję” i wszystkie słowa miłości, jakie tylko znasz.
Nikt cię nie będzie pamiętał za twoje myśli sekretne. Proś więc Pana o siłę i mądrość, abyś mógł je wyrazić. Okaż swym przyjaciołom i bliskim, jak bardzo są ci potrzebni.

List Gabriela Garcii Marqueza

niedziela, 8 lutego 2009

Do 'River flows in you'.Jeszcze nudniejsze,jeszcze dziwniejsze.

Chciałabym żyć

Z jedną łzą

Tylko śnić

Zostać z nią

Z jedną miłością być

Słuchać jej

Nie wiedzieć czy

Szukałam właśnie tej

W słońcu przybliżać

Swoje marzenia

Z myśli wycinać

Czekać spełnienia

Bez troski o jutro

Zwyczajnie trwać

Ale tak trudno

Gdy muszę się bać

sobota, 24 stycznia 2009

A ona chciała być dobra.

Siedziała ze smutno spuszczoną głową przed monitorem komputera.
'Co ja najlepszego zrobiłam?!'-nie mogła się nadziwić jak szybko można popsuć to na czym jej najbardziej zależało.
W lukach między smutkiem pojawiały się żal i wściekłość.
Łzy bezradności spłynęły po jej gładkim policzku,a zęby i dłonie były zaciśnięte ze wszystkich sił.Każdy jej mięsień był napięty,nigdy tak podle się nie czuła.
Jeszcze godzinę temu rozmawiała ze swoim 'przyjacielem'.
Zawsze chciała dla niego dobrze,nigdy o nic nie prosiła.
Przed oczyma widziała obrazy tych najlepszych chwil,jednocześnie wiedząc,iż nigdy nie będzie tak samo.
-Nie...-wyszeptała.
'To nie może się tak skończyć'-natłok myśli ciążył jej jak nigdy dotąd.
Wszystko przepadło.Wszystko co tak długo budowała.
Nie mogąc nic zrobić odpaliła 'to przeklęte dziadostwo' i włączyła muzykę.
Nic jej tak nie pomagało jak łzy wylewane przy żałośnie smutnych nutach skrzpiec i fortepianu.
Gdy usłyszała pierwsze nuty miłe jej sercu nowa fala łez napłynęła jej do oczu.
Wstydziła się tego co robiła.
Bała się nawet modlić.
Przypomniały jej sie słowa:
'- Jak się nazywa to uczucie w głowie, uczucie tęsknego żalu, że rzeczy są takie,
jakie najwyraźniej są?
- Chyba smutek, panie.'
I już nie miała ochoty oddychać.
I już nic nie było takie samo.